Podróże które mnie kształcą

Od wczesnej młodości lubiłem przebywać w różnych miejscach. Moja rodzina przeprowadziła się, a wraz z nowym domem było wokół mnie wiele nowości, które oglądałem na własne oczy i rzeczy, które chciałem dotknąć i doświadczyć. Przez wiele lat jeszcze wielokrotnie zmieniałem miejsce zamieszkania, lądując w najdalszych zakątkach Europy. Teraz także jestem poza moim rodzinnym domem, lecz tak naprawdę wszędzie gdzie byłem, starałem się zachować cząstkę tradycji i obyczajów wyniesionych z dzieciństwa.

Miejsce, w którym się znajdujemy, również odgrywa ważną rolę w naszym życiu. Czasem zdarza się, że czujemy się jak w domu nawet w miejscach, które do tej pory nie były nam znane. Czym jest to uczucie, dlaczego pojawia się u mnie to uczucie dlaczego jest tak cenne?

Ważnym czynnikiem, który wpływa na to, że czujemy się jak w domu w obcym miejscu, jest atmosfera i ludzie, którzy nas otaczają. Gdy czujemy się akceptowani i mile widziani, łatwiej jest nam się odprężyć i czuć się swobodnie. Pozytywna atmosfera sprzyja nawiązywaniu kontaktów i budowaniu relacji z innymi ludźmi, co z kolei wzmacnia poczucie przynależności. Czy jestem w wielkim Monachium, czy na malowniczej Elbie, zawsze znajdę coś dla siebie. Coś mnie wciągnie i zaintryguje.

Innym ważnym czynnikiem jest otwartość na nowe doświadczenia i kultury. Człowiek, który jest gotowy do poznawania nowych miejsc, ludzi i zwyczajów, ma większą szansę na to, że szybciej odnajdzie się w obcym środowisku. Osoby, które cenią różnorodność i akceptują odmienność, często szybciej zyskują nowych przyjaciół i lepiej integrują się w grupie. Myślę, że tak samo uczę się wyjeżdżając, jak ludzie mogą uczyć się ode mnie, gdy już do nich dotrę. Nie znam wszystkich języków, ale zawsze potrafię znaleźć nić porozumienia z obcymi sobie ludźmi. Podróże, kuchnia, fotografia, a nawet bieganie- to uniwersalne języki. Potrafią one otworzyć serca nawet najbardziej zgorzkniałych mieszkańców danego regionu. Niezastąpiony jest także uśmiech, pozwalający szybko nawiązać konwersację.

Pierwszą podróż, którą pamiętam, odbyłem sam. Miałem niewielki wybór, ale ostatecznie padła na wyjazd do Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Dla mnie jako małego chłopaka ze wsi, było to przeżycie nie do opisania. Mogłem zobaczyć inne ulice, domy, sklepy i ludzi. Robiło to na mnie niesamowite wrażenie, i już wtedy chciałem zapamiętać jak najwięcej z tamtej wycieczki. Świat obu państw komunistycznych nie różnił się aż tak bardzo, ale nawet dla mnie było tam wszystkiego więcej, ładniej i przede wszystkim bardziej dostępnie niż u nas.

Brakowało mi pieniędzy, aby z tego skorzystać, jednakże zostały wspomnienia. Być może to one w pewnym sensie ukształtowały moje zainteresowanie nowymi terenami, zarówno w otoczeniu zawodowym, jak i prywatnym. Drugą bardzo istotną wycieczką była wyprawa do Luksemburga w połowie lat 90-tych. Tam także mówiło się po niemiecku, ale świat wydał mi się całkiem inny. Wszystko stało się kolorowe, błyszczące i zachęcające do zabawy. Sklepy, place, a nawet przystanki autobusowe przyciągały kolorami i stylistyką.

Jako młody człowiek chciałem wszędzie wejść, jednak mieliśmy przede wszystkim zaproszenie do znajomych których poznałem pracując w restauracji. Musieliśmy trzymać się w pewnych ryzach. Pierwsze zderzenie z ukształtowaną demokracją było dla mnie dobrą lekcją. Poznałem szybko, że ludzie w Niemczech i Luksemburgu żyją lepiej i łatwiej. Na pewno nie mieli takich problemów jak większość Polaków, co tłumaczyło mi narastającą w tamtych czasach falę migracji.

Kupowaliśmy papierosy, kawę, a nawet benzynę. Mieliśmy całe torby naładowane rzeczami z Zachodu. Myślę, że wyglądaliśmy bardzo podobnie do wielu innych rodzin, opuszczających nasz podnoszący się z komunistycznego uśpienia kraj. My jednak wracaliśmy także do przeszłości. Odwiedziliśmy cmentarz niemiecki, na którym były setki równo ustawionych grobów amerykańskich żołnierzy.

Od tego czasu wielokrotnie byłem w Niemczech, Austrii i innych krajach niemieckojęzycznych. Mogłem skosztować tamtejszej kuchni i biegać w Maratonie Berlińskim, nieopodal Bramy Brandenburskiej. Cały ten region kojarzy mi się z bardzo specyficzną kuchnią i wszechobecnymi zamkami. Wciąż lubię przechadzać się ulicami stolicy Bawarii, i pomimo że robiłem to już tyle razy, nadal odnajduję nowe, fascynujące szczegóły w tym najbogatszym mieście Europy.

Tu naprawdę czuć, że historia łączy się z nowoczesnością w najlepszy z możliwych sposobów. Niemcy uwielbiają, oprócz dobrej kuchni, także sztukę, architekturę i wszechobecną przyrodę. Potężne lasy okalają miasta, niczym zielone morze, a wiele dostępnych dla turystów tras zaprasza do ich przejścia lub przebiegnięcia. Bawaria jest bezpieczna, choć i tutaj zauważyłem kontrasty. Pięć lat mieszkam na terenie tego landu, więc traktuję go bardziej jak drugi dom, którym stał się przynajmniej na jakiś czas.

Dużo podróżuję do Włoch, a nawet udało mi się zahaczyć o Monako. W tym mieście pełnym bogaczy uwielbiam obserwować świat najlepszych samochodów i najbardziej eleganckich ludzi, odwiedzających kasyna, restauracje i inne miejsca przeznaczone tylko dla tych, którzy posiadają portfel tak gruby, że nie mogą go przy sobie nosić. Stojąc przed wejściem do jednego z największych kasyn, lubiłem patrzeć na zachowanie pełnej powagi i dostojeństwa obsługi. Napiwki dostaje się tam za wszystko- otwarcie drzwi, podanie płaszcza, czy przyprowadzenie samochodu.

Zazdrościłem ludziom, którzy tam pracują. Przez wiele lat byłem kelnerem. Jestem przekonany, że znalazłbym się na ich miejscu równie dobrze, a przynajmniej chciałbym tego spróbować. Podobne obrazy można znaleźć także we Włoszech, z tym, że w Rzymie, Neapolu, czy Turynie mogłem też na własne oczy przekonać się o patologii, wypływającej na ulicę tuż po zachodzie słońca. Musiałem przechodzić koło narkomanów, podejrzanie wyglądających osobników i par jednopłciowych, ostentacyjnie prezentujących swoją seksualność.

Lubię czuć atmosferę minionych czasów i ducha wspólnoty, unoszącego się nad Bazyliką Świętego Piotra w Watykanie. Można tego doświadczyć jedynie w najstarszej z wielkich metropolii. Wszystkie drogi- jak mawiali starożytni- prowadzą do Rzymu, i tylko będąc na miejscu można zrozumieć dlaczego to takie ważne. Opuszczając Rzym czuje się jakąś pustkę, a im dalej od tej doniosłości, tym bliżej do realnego życia.

Jestem często na Elbie, gdzie przez jakiś czas więziono Napoleona Bonaparte. Niewiele pozostało już tam śladów dawnych czasów, ale bujna przyroda i piękne krajobrazy dają nieograniczone możliwości dla wszystkich fotografów i pasjonatów natury. Można tu znaleźć wiele przypraw i ziół, zmieniających smak przygotowanych potraw. Kiedy to samo kupi się w sklepie, smakuje zupełnie inaczej. Dopiero w naturalnym środowisku można docenić smak włoskich makaronów, czy owoców morza, a to tylko ułamek tego, co oferuje państwo cesarzy, papieży i pięknych kobiet.

Mam też wiele przyjemności z wizyt u moich dzieci, które mieszkają za granicą. Anglia i Francja to miejsca, gdzie mieszka wielu polaków, ale nie szukam ich towarzystwa. Mogę za to dostrzec życie polskiego obywatela w różnych warunkach. Naszą cechą narodową jest umiejętność dopasowania się do warunków jakie zastajemy. Ja też z tego bardzo często korzystam. Odczucie, że wszędzie czujemy się jak w domu, wynika również z naszego podejścia do życia i świata. Jeśli zawsze szukamy podobieństw i pozytywnych aspektów w otoczeniu, to łatwiej nam się przystosować do nowych miejsc i sytuacji. Pozytywne myślenie i optymizm pozwalają nam lepiej radzić sobie ze zmianą i odnajdować się w każdych warunkach.

Moje podróże zawsze były i będą związane z bieganiem, kuchnią i fotografią. W tym dziale odnajdziecie wiele przemyśleń na temat tego, co udało mi się dostrzec i sfotografować. Każda ulica, twarz i budowla są różne, w zależności od tego, kto na nie patrzy. Ja staram się spoglądać na wszystko wzrokiem pełnym zrozumienia i ciekawości, przenoszącej mnie ciągle w inne ciekawe zakątki.


Opublikowano

w

przez

Tagi: